Jeden z fanów Puszczy na Facebooku powiadomił ostatnio o tym, że w Kampinosie prawie nie ma już komarów. Trochę nie mogłem w to na początku uwierzyć, bo gdy jeszcze kilka tygodni wcześniej jechałem na rowerze przez sierakowskie bagno, musiałem trzymać usta zamknięte, inaczej najadł bym się komarów.
Postanowiłem więc ruszyć w teren, by zweryfikować te doniesienia. Najpierw stanąłem w miejscu suchym, otoczonym wydmami, gdzie komarów zawsze jest nieco mniej. No i… faktycznie nic do mnie nie podleciało! Pojechałem dalej w kierunku sierakowskich bagien. Stanąłem… i mnie udziabało. Ale – żeby było śmieszniej – nie był to komar, tylko giez! Komar podleciał do mnie dopiero po dwóch minutach bezczynnego stania. Jeden komar!
Ale żeby nie było tak różowo, dodam, że dzień wcześniej byłem w Lasku Bemowskim i tam komary tną niemiłosiernie. Tak więc nie ręczę, że we wszystkich częściach Puszczy Kampinoskiej sezon komarowy się zakończył (lub też uległ zawieszeniu).
Za to jest coraz więcej gzów, zapewne w związku z rosnącą ilością koników. Tną niemiłosiernie zwłaszcza na obrzeżach puszczy. Ostatnio tragicznie mnie pocięły w okolicach Pociechy, Sierakowa.
Myślę, ze pomyliłeś gza końskiego z tzw. muchą końską (jusznicą deszczową), co nie zmienia postaci, że krwiopijczą bardzo i ostatnio mocno atakującą w puszczy. One b. lubią zwłaszcza letnie, słoneczne dni po deszczu.
Natomiast giez koński ludzi raczej nie gryzie i jest w puszczy dużo rzadszy.