Wreszcie zrobiła się iście zimowa pogoda, najwyższa więc pora, by ruszyć na biegówki. Dotychczas na nartach kręciłem się tylko we wschodniej części Puszczy. Wszystko dlatego, że nie posiadam własnego sprzętu, a jego wypożyczalnie były tylko w Warszawie i okolicach. Od tego roku się to jednak zmieniło. Otwarto bowiem wypożyczalnię w Julinku. Postanowiłem ją przetestować.
Miłym zaskoczeniem było to, że jest ona czynna również w dni powszednie, i to od 8 do 16. Po wjechaniu na teren Julinka można stracić orientację. Dojazd to wypożyczalni jest jednak prosty. Jedziemy przez cały teren szkoły cyrkowej aż do hali sportowej, która znajduje się tuż obok parku linowego. Jeśli wypożyczalnia jest zamknięta, wystarczy zadzwonić na recepcję.
W środku sprzęt „nówka sztuka” kupiony niedawno za unijne pieniądze. Razem kilkadziesiąt par nart i butów, tak więc każdy powinien znaleźć coś w swoim rozmiarze. Za dwie godziny wypożyczenia zapłaciłem 15 zł.
Zakładam sprzęt i ruszam. Na szczęście na szlak żółty można ruszyć tylną bramą, odpada więc konieczność okrążania bazy w Julinku. Za cel obieram Zamczysko. Warunki generalnie dość dobre, choć śniegu ewidentnie mniej niż we wschodniej części Puszczy. Od czasu do czasu trzeba więc trochę pojeździć po gałęziach i szyszkach.
Najciekawszy odcinek zaczyna się po wjechaniu na czerwony szlak, który aż do Zamczyska prowadzi grzbietem wydmy. Raz jest w górę, raz w dół. Zjazdy są ta tyle strome, że się rozpędzimy, choć jednocześnie nie na tyle duże, by było niebezpiecznie. Podjazdy nie dadzą natomiast w kość, choć mile urozmaicają szusowanie. No i ta pustka… ani śladu żywego człowieka. Naprawdę super odcinek!
Powrót zaplanowałem szlakiem zielonym. Ten jest już zdecydowanie bardziej płaski, ale nadal jest sympatycznie. Trasa prowadzi głównie wąską kameralną ścieżynką. Ten stan rzeczy zmienia się, gdy dojdziemy do szlaku żółtego i zaczniemy się już kierować na południe z powrotem do Julinka. Tu trasa wiedzie szerokim duktem… na tyle szerokim, że (przynajmniej w poniedziałek) można było nawet jechać w świeżym śniegu.
Pętlę domykam w Łubcu, teraz tylko kawałek po lekką górkę, kawałek przez las jesteśmy z powrotem w Julinku. Nieco ponad 15 km w równo 2 godziny. Tempo chyba umiarkowane, po drodze kilka krótkich przerw na zdjęcie i odsapnięcie. Polecam gorąco i tę trasę, i wypożyczalnię w Julinku. Prognozy wskazują, że dostaw świeżego puchu w najbliższym czasie raczej nie będzie, choć złapie mocny mróz, więc śnieg, który jest już teraz, raczej nie stopnieje.
Dzięki za informację. Ostatnio trochę chodziliśmy po puszczy i mówiliśmy o biegówkach, których ślady widać było w okolicy muzeum KPN.