Muzeum w Palmirach: wrażenia

Choć muzeum w Palmirach otwarto już ponad rok temu, dopiero w ostatni weekend udało mi się zwiedzić to miejsce. Jakie miałem wrażenia?
Jeśli chodzi o samą bryłę budynku, to podoba mi się jej prostota oraz użyte materiały i kolory, które sprawiają, że muzeum ładnie komponuje się z Puszczą Kampinoską. Bardzo ciekawe są też świetliki, w których posadzono drzewa, dzięki czemu zwiedzający mają wrażenie, że będąc w budynku, wciąż są w lesie. Odrębną kwestią jest natomiast praktyczność tego rozwiązania – jedno z tych drzew wyraźnie bowiem obumiera. A skoro o praktyczności mowa, cenną rzeczą jest także zadbanie o infrastrukturę w postaci parkingu czy stojaków rowerowych.

Co do samej wystawy, to jeśli ktoś spodziewa się po niej czegoś na kształt muzeum powstania warszawskiego, to z pewnością się zawiedzie. W Palmirach brak jest bowiem multimedialnych wodotrysków, co najwyżej nagrania świadków tych wydarzeń czy też ich rodzin.                                
                                                                         
Ale moim zdaniem to dobrze, że placówki tej nie urządzono w stylu „pop”. Nastrojowa muzyka i odczytywanie nazwisk ofiar tworzy bardzo ciekawą i niepowtarzalną atmosferę, którą pogłębiają zwykłe, choć jednocześnie niezwykłe, eksponaty – osobiste rzeczy odnalezione w masowych grobach. Przyznam się, że mnie ściskało w gardle.

Uderzyła mnie także wyraźna próba jak najbardziej obiektywnego podejścia do tych jakże tragicznych wydarzeń. Nie było tam ani peanów na cześć bohaterskich Polaków, ani pastwienia się nad Niemcami. Zamiast tego przedstawiono surowe fakty, a ich ocenę pozostawiono zwiedzającym.

Wizytę w muzeum polecam, choć z pewnością nie wszystkim. Nie jest to raczej miejsce dla małych dzieci, a z racji statyczności chyba też nie dla wycieczek szkolnych. Za to warto zabrać znajomych zza granicy – wszystkie napisy i objaśnienia są także po angielsku.

I na koniec drobiazg, choć cenny. Przy wyjściu z muzeum można nabyć świeczkę, by zapalić ją na pobliskim cmentarzu.

Autor: Jerzy Królikowski

Dumny redaktor naczelny od 2010 roku. Miłośnik Puszczy od jeszcze dłuższego czasu. Po Kampinosie głównie biega i jeździ na rowerze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *