Dominującym krajobrazem Puszczy Kampinoskiej w ostatnim czasie(oprócz oczywiście pięknych jesiennych scenerii) byli… wszechobecni grzybiarze. Jest ich na pęczki szczególnie we wschodniej części Kampinosu. Kilka deszczowych dni zrobiło swoje. Mimo generalnie suchego roku lasy obrodziły w grzyby. Świadczą o tym wypełnione po brzegi siatki, kosze i wiadra kampinoskich grzybiarzy.
Niestety sytuacja ta powtarza się co rok. Uprzejmie przypomnę, że zgodnie z regulaminem Kampinoskiego Parku Narodowego zbieranie grzybów w Parku jest dozwolone wyłącznie dla ludności zamieszkującej jego teren! Rzut oka na rejestracje samochodów, które licznie przybyły na puszczańskie parkingi udowadnia, że raczej byli oni w mniejszości (a pojawiali się nawet gości z innych województw!).
Przypominam więc garść informacji z lekcji biologii z podstawówki! Zbieranie grzybów przez ludzi wcale nie sprzyja przyrodzie. Po pierwsze, utrudnia to ich rozmnażanie. Po drugie, żeby zebrać grzyby, musimy zejść ze szlaku i niszczymy ściółkę. Po trzecie, grzyby są pożywieniem dla innych mieszkańców Puszczy.
Dlatego dziwię się wielce, że już od wielu lat władze Kampinoskiego Parku Narodowego nie robią nic, żeby zapobiegać pladze grzybiarzy. Na wstępie przydałaby się akcja informacyjna. W dalszej kolejności strażnicy powinni ruszyć w teren – najpierw upominając grzybiarzy, a później wlepiając im mandaty (no i w ten sposób będziemy mieli niezły przychód dla KPN!).
A w całej sprawie oprócz bezczynności władz Parku dziwi mnie jeszcze to, dlaczego grzybiarze nie mogą wybrać innych lasów do realizowania swojego hobby – jest ich przecież dookoła Warszawy co nie miara!