Jak się dziś okazało, moje wcześniejsze dywagacje na temat bardzo niskiego poziomu wód w Puszczy Kampinoskiej i okolicach mają potwierdzenie w liczbach. Oto bowiem na warszawskim wodowskazie na Wiśle zanotowano rekordowo niski poziom rzeki.
Na wodowskazie są obecnie 62 cm, a rekord z 1992 roku to 83 cm! Prognozy wskazują, że w najbliższy weekend ma spaść trochę deszczu, ale później znowu czeka nas kilka ciepłych i suchych dni. Co więcej, prognozy długoterminowe pokazują, że generalnie cała jesień ma być w Polsce niezbyt wilgotna. Poziom Wisły może więc spaść jeszcze bardziej!
W tym wszystkim ciekawy jest także fakt, że wg danych klimatologicznych IMGW tegoroczna wiosna i lato, owszem, są nieco cieplejsze i suchsze od normy, ale tylko niewiele [1] [2] A teraz skoczmy na Arktykę – tam analogiczne zjawisko. Mamy rekordowo małą pokrywę lodową, mimo że lato było tylko nieznacznie cieplejsze od normy. Ewidentnie coś się więc niepokojącego z tym naszym klimatem dzieje.
Skutek tego wszystkiego jest taki, że nie tylko w Wiśle jest mało wody, ale i w całej Puszczy Kampinoskiej, o czym już wcześniej pisałem. Ja osobiście tak suchego roku nie pamiętam. Wydaje się, że musi nastąpić bardzo śnieżna zima, by zapasy wód gruntowych się uzupełniły.
Ale jaki z tego morał. Ano w mojej skromnej ocenie władze Kampinoskiego Parku Narodowego niewiele robią, by zwiększyć retencję wód na obszarze Puszczy. I nie jest to bynajmniej kwestia lenistwa czy braku pieniędzy, ale – jak mniemam – obaw przed protestami mieszkańców KPN i jego otuliny. Mam nadzieję, że ten wyjątkowo suchy rok będzie jednak bodźcem, by podjąć bardziej radykalne działania, a z drugiej strony, że zwolennicy dalszego meliorowania czy niszczenia bobrowych stracili właśnie kilka argumentów na rzecz swoich postulatów.