Tworząc tego bloga, miałem ambicje, że będzie on miał charakter informacyjny, a nie komentatorski. Dziś wyjątkowo odstąpię od tej zasady. A powodem jest artykuł w Gazecie Stołecznej – w skrócie: mieszkańcy podtopionych domów w gminie Czosnów wobec braku satysfakcjonującej reakcji władz KPN-u zniszczyli żeremia bobrów (w parku!), by udrożnić kanały.
Cóż… cisną mi się przekleństwa, ale powiem tylko tyle: jednym z najważnieszych walorów KPN-u są unikalne tereny bageinne. Fakt – przez ostatnie kilka lat mocno przesuszone, ale nie jest tajemnicą, że przywrócenie naturalnych stosunków wodnych (czyli po prostu bagien) było jednym z priorytetów załóżenia KPN-u! W 1959 roku! Pół wieku temu! W tym celu zgodnie z obowiązującymi przepisami władze parku narodowego mają prawo ingerować w zagospodarowanie przestrzenne także w otulinie!
Zastanawiam się więc czego oczekiwali mieszkańcy podtopionych terenów, gdy parę lat temu się sprowadzali do gminy Czosnów? Czy nie chodziło im o to, żeby być blisko dzikiej przyrody? Czy nie mieli pojęcia, że spora część tych ternów od wieków miała charakter bagienny? Wystarczyło spojrzeć na pierwszą lepszą mapę! A teraz mieszkańcy mają pretensje do Parku, że ten ma czelność chronić przyrodę i udrożniania kanałów nie chce (i bardzo słusznie – za rok czy dwa znowu będzie suche lato i znowu bagna się przesuszą).
Do mieszkańców gminy Czosnów mam więc kilka pytań:
– chcecie dzikie olsy czy przystrzyżony trawnik?
– chcecie podmokłe tereny czy zabetonowaną sadzawkę z fontanną?
– dzikie zwierzęta czy pieski i kotki na smyczy?
Jeśli choć w jednym pytaniu wybraliście drugą opcję, to polecam Wam Pole Mokotowskie, a nie otulinę KPN.