Piątek w południe, zachodnia część Puszczy Kampinoskiej znana z niewielkiej liczby turystów. Pogoda pod psem. Pochmurno, dość zimno, a do tego zanosi się na deszcz. W lesie pewnie pustki – domyślam się. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie mijane parkingi zapełnione, jak podczas letniego weekendu ze świetną pogodą. Co się dzieje?
Zagadka tak wysokiej frekwencji rozwiązuje się, gdy wjeżdżam do lasu, a mój nos porusza intensywny zapach grzybów. Chwilę dalej, tuż przy szlaku, napotykam dorodne, jadalne grzyby. Obok nich oczywiście zastępy grzybiarzy uginający się pod ciężarem zebranych grzybów. Tak! Sezon mamy w tym roku wyjątkowy!
Stali czytelnicy tego bloga wiedzą już, że dość krytycznie odnoszę się do tego corocznego zjawiska, choćby z tego względu, że to łamanie regulaminu parku narodowego. Patrząc jednak, jak wszyscy mają ten zakaz i jego egzekwowanie w nosie, a służby Parku Narodowego niewiele w tej sprawie robią (lub mogą zrobić) i we mnie rośnie obojętność. Ot, taki folklor, który kampinoskiej przyrodzie z pewnością nie pomaga, ale też raczej nie wyrządza jakichś wielkich szkód – myślę sobie coraz częściej.
Ale może się mylę? Ciekaw jestem, co Ty, drogi czytelniku, sądzisz o grzybobraniu w Puszczy Kampinoskiej. Zapraszam do głosowania, wyniki już wkrótce.
W części wschodniej słyszałam opowieści snute przez spotykanych grzybiarzy o mandatach (np. wlepianych na przystanku ZTM przy cmentarzu), ale może to taka bujda. Ostatnio jednak widziałam samochód straży zaparkowany gdzieś w połowie długości asfaltowej drogi palmirskiej, więc może jakaś minimalna penalizacja jest. Zabawny to jest folklor, patrząc po rejestracji – głównie warszawski (zamiast w pogardzane słoiki, uzbrojeni w koszyki). Nieszczególnie podoba mi się, że parkują gdzie chcą i łażą gdzie chcą, nie mając przy tym pojęcia, gdzie są (często jestem pytana o kierunek). Mogliby jednak zainteresować się lasem/okolicą. Wraz z grzybiarzami wyraźnie też rośnie ilość śmieci (poza szlakami, w miejscach wydawałoby się dość dziewiczych). Grzybiarzom jako ogółowi dałabym spokój, bo to głównie lokalsi, którym się to zwyczajowo należy i im wolno, poza tym to są znawcy okolicy i dokładnie wiedzą co, gdzie i jak. Pokarałabym za to zmotoryzowanych gdziekolwiek parkujących, byłoby może później za co las wysprzątać. Na plus mogę dodać, że takowi turyści wydeptują szlaki, poprawiając ich drożność (co też i sama jesień czyni…) – co dla człowieka jest plusem, dla zwierzyny niekoniecznie (ostatnio w dziwnych miejscach widuję łosie, przypuszczam, że wariują przeganiane przez obecność wszędobylskich grzybiarzy).
Bez przesady z tym zakazem. Myślę, że rozsądne zbieranie grzybów żadnej szkody puszczy nie wyrządzi – tak jak i innym lasom. Rozsądne tzn. bez śmiecenia, niszczenia grzybów niejadalnych, rycia itp. Zresztą większość mieszczuchów nie zagłębia się głęboko w las, bo boja się zabłądzić. Natomiast jak najbardziej trzeba egzekwować zakaz pozostawiania samochodów byle gdzie. Sam się dziwię, dlaczego wiele osób tak robi. Myślę, że to są zwykli bałaganiarze i lenie, którzy zawsze wokół siebie mają tzw. syf. W puszczy jest naprawdę wiele parkingów i nawet lepiej jest zostawiać samochód wśród innych.
Też jestem za zbieraniem.
Grzyby były zbierane som zbierane i będom i nic na to nie poradzimy pisze z okolic leszna
niech ktoś odpowie mi na pytanie czemu tski dzik ma prawo ryć w puszczy łoś deptać ściułke a człowiek niema prawa zbierać grzybów
A jeszcze chciałem powiedzieć że z tymi kontrolami w puszczy to chyba legendy som bo ja regularnie jeżdżę od 10lat na powązki obok leszna i widzieć widziałem straż leśnom raz to grzybów nie kazali mi deptać a przejerzdzali obok