O sejmowym wystąpieniu słów kilka

W poprzednim wpisie przytoczyłem niedawne wystąpienie przedstawiciela mieszkańców Puszczy Kampinoskiej oraz jej otuliny krytykujące politykę Kampinoskiego Parku Narodowego wobec nich. Jako że z wieloma argumentami się nie zgadzam, pozwolę sobie wyrazić własną opinię na temat tego wystąpienia.

Na wstępie przypomnę swoje zdanie na temat konfliktu KPN-mieszkańcy. Trudno tu rozpatrywać wszystko w kategoriach czarne-białe – nie da się powiedzieć: winni są tylko mieszkańcy lub tylko KPN. Obecna sytuacja to po prostu efekt wieloletnich zaniechań i ignorancji wielu osób i instytucji doprawionych obfitymi opadami w 2011 roku.

Rozumiem rozgoryczenie mieszkańców otuliny i Parku, że woda zalewa im dorobek całego życia, a Park niewiele z tym  robi. Ale z drugiej strony nie jestem w stanie pojąć, dlaczego wielu z nich wciąż bezmyślnie buduje się na terenach bagiennych, podmokłych lub o płytkim zwierciadle wód gruntowych. Weźmy choćby okolice wsi Brzozówka, gdzie powstało w ostatnich latach sporo ładnych willi. Tylko czy ktokolwiek z ich właścicieli zamówił ekspertyzę sprawdzającą, czy te tereny nadają się do zamieszkania? Wątpię. Z drugiej strony zachodzę w głowę, po co KPN pozwala komukolwiek się tam budować.

Przejdźmy do treści samego listu. Najkrócej można go opisać: duże emocji, mało merytoryki. Nie podoba mi się jego agresywny ton, w tym nazywanie dyrekcji KPN-u szaleńcami. Takim językiem nic się nie wskóra. Sporo jest także zarzutów łamania prawa, w tym stwierdzony wprost zarzut popełnienia przestępstwa. Mam nadzieję, że wszelkie podejrzenia zostały już zgłoszone prokuraturze, a mieszkańcy mają na to twarde dowody. Inaczej KPN może po prostu wystąpić na drogę sądową. A teraz krok po kroku zajmijmy się treścią listu (moje komentarze na czerwono):

Z punktu widzenia mieszkańców Kampinoskiego Parku Narodowego i mieszkańców otuliny Kampinoskiego Parku Narodowego, których reprezentuję, sytuacja w jakiej znaleźliśmy się jest bardzo daleka od zrównoważonego rozwoju.
Zadam Państwu retoryczne pytanie: Czy chcielibyście żyć w miejscu, gdzie grasuje szaleniec?
My niestety żyjemy w takim miejscu, bo działań dyrekcji KPN, określanych jako renaturyzacja bagien inaczej nie da się nazwać.
Pewną nadzieją dla nas jest to, że są to działania mające na celu ukrycie przestępstwa, lub po prostu chęć wzbogacenia się. Może wtedy dyrekcja KPN wyznaczy sobie granice, których nie przekroczy, aby całkiem nie zniszczyć przyrody i całkiem nie wyeliminować mieszkańców z terenów KPN i terenów otuliny KPN(takiego języka dyrekcja używała w projekcie ochrony KPN).

Od kilku lat dyrekcja KPN realizuje program renaturyzacji bagien. W ostatnim okresie pod naporem negatywnych opinii mieszkańców, dla rozmycia odpowiedzialności, włączyła w to  międzynarodową organizację pod nazwą „REC”, która pozyskała na ten cel fundusze unijne (niekonsekwencja: w dalszej części listu mowa jest o tym, że pozyskanie funduszy unijnych świadczy o tym, że został on prześwietlony i ma sens). Program ten jest wprowadzany, pomimo że nie przeprowadzono analizy skutków zwiększenia poziomu wód gruntowych na przyrodę, ani na tereny zamieszkałe i wykorzystywane rolniczo. Nie uzyskano też zgody od Generalnego Inspektora Gospodarki Wodnej (nie uzyskano, bo taka instytucja w ogóle nie istnieje) na zmianę stosunków wodnych, więcej nawet o taką zgodę nie wystąpiono. Totalne szaleństwo i bezprawie.
Różnymi metodami dyrekcja KPN od kilku lat podnosi poziom wód gruntowych, bezprawnie naruszając stosunki wodne:
– Po pierwsze: Głównie poprzez zaniechania w konserwacji i utrzymaniu w parametrach projektowych głównych cieków melioracyjnych rzeki Łasicy i kanału Ł-9, do czego jest zobowiązana na mocy ustawy „Prawo wodne”.
– Po drugie: Poprzez wspomaganie niekontrolowanego przyrostu populacji bobrów, sztucznie wprowadzonych na nasz teren przez dyrekcję KPN na początku lat 80-tych. Bobry budują tamy na różnych ciekach, podnosząc tym samym poziom wód, które zalewają pola uprawne, łąki i nasze posesje. (równie dobrze można mieć pretensje do bocianów, że wiją gniazda na budynkach; prawnym problemem by było, jakby KPN tępił te bobry!)
– Po trzecie: Poprzez zgodę na wpuszczanie do lasu olbrzymich ilości, nie do końca oczyszczonych ścieków, z gminy Izabelin za pośrednictwem oczyszczalni „Mokre Łąki” w Truskawiu. Jest to jedyna taka sytuacja w Europie, że do parku narodowego wpuszczane są ścieki (od tego jest oczyszczalnia, żeby nie wypuszczać ścieków, tylko oczyszczone ścieki; dodajmy, że w Mokrych Łąkach wędkarze często łapią sporych rozmiarów karpie czy szczupaki, co dobrze świadczy o tym, że woda jest tam czysta). Dodam, że rozbudowa oczyszczalni w ostatnich latach odbyła się bez jakiejkolwiek kontroli. Nie opracowano oddziaływań na środowisko, ani operatu wodno-prawnego. Uważam, że dowodem na to że całość działań pod hasłem „Mokre Łąki” jest niezgodna z prawem może być fakt, że przy rozbudowie oczyszczalni nie skorzystano z funduszy unijnych, aby nie musieć poddawać się jakimkolwiek kontrolom. (otóż rozbudowa oczyszczalni BYŁA współfinansowana ze środków unijnych)
– Po czwarte: W najbliższych latach dyrekcja KPN chce wesprzeć te działania systemem spiętrzeń, czyli krótko mówiąc: małych lokalnych tam. Pomaga w tym REC i pieniądze unijne (skoro tu są pieniądze unijne, to będąc konsekwentnym, w takim razie wszystko jest OK?).

Skutki tych działań są dramatyczne, wymienię tylko niektóre:
– Po pierwsze: Degradacja drzewostanu w puszczy. Przykładowo, na terenie otuliny z powodu podtopień spowodowanych działaniem dyrekcji KPN uschło przeciętnie 50 drzew na 1 hektarze gruntów, w tym również kilkudziesięcioletnie olchy, jak wiadomo odporne na podwyższony poziom wód. (być może jestem ślepy, ale ja tych zniszczeń nie widzę; być może dlatego, że 50 drzew na jednym ha to nie więcej niż promil drzewostanu)
Strach pomyśleć, co dzieje się w puszczy, gdzie gęstość nasadzeń jest wielokrotnie większa niż w otulinie. Dyrekcja KPN informacje na ten temat objęła ścisłą tajemnicą, wystarczy jednak przejść się po puszczy i zobaczyć ilości drzew które się wywróciły (zapraszam do Puszczy Białowieskiej; tam przewróconych drzew jest jeszcze więcej; to się nazywa bierna ochrona przyrody, obowiązkowa w obszarach ochrony ścisłej), lub ilości pociętych drzew przeznaczonych do sprzedaży (może w tym tkwi biznes?) (dane o wyciętych drzewach dostępne są na stronie KPN, to żadna tajemnica). Pozyskiwanie drewna z chronionego obszaru KPN odbywa się na skalę przemysłową (za skalę przemysłową uważam wycinkę całych połaci lasu; proszę mi wskazać taką sytuację w KPN-ie). Pretekst do tego dały drzewa zniszczone z powodu wysokiego poziomu wód.
– Po drugie: Podtopienia naszych posesji. Budynki, które zostały wybudowane po wojnie, przez ponad 60 lat stały w suchych miejscach. Dopiero w 2010 i 2011 roku, na skutek działań dyrekcji KPN budynki zalała woda, równie groźna jak powódź spowodowana wylewającymi rzekami (podtopienia były przede wszystkim skutkiem obfitych opadów; w lipcu 2011 r. spadło na Mazowszu 400% normy! nie zdziwiłbym się, gdyby to były w tym miejscu największe opady od 60 lat; zachęcam do słuchanie relacji powodzian; wielu z nich też twierdzi, że od pokoleń nigdy w tym miejscu na było powodzi). Są miejsca na terenie naszej gminy, gdzie posesje były zalane bez przerwy przez półtora roku. Dopiero masowe zaangażowanie społeczne w rozbiórkę tam bobrowych i udrożnienie cieków melioracyjnych spowodowało cofnięcie się podtopień (cofnięcie podtopień jest spowodowane tym, że 2012 r. był dość suchy).
         Nasz dobytek ulega degradacji. Poza koniecznością natychmiastowych remontów, są budynki, które grożą zawaleniem, na skutek rozmycia podłoża lub fundamentów. Powszechnym zjawiskiem jest grzyb na ścianach budynków, powodujący różne choroby, szczególnie dróg oddechowych. Najbardziej poszkodowane są nasze dzieci.
– Po trzecie: Wymieranie niektórych gatunków roślin i zwierząt. Flora i fauna KPN ulega gwałtownym, być może nieodwracalnym zmianom. Na miejscu łąk, które dawały pożywienie nie tylko gospodarskim zwierzętom rosną sitowia i inne gatunki wodne, a zwierzęta szukając suchych miejsc z dostępnym pożywieniem wynoszą się z KPN (dziwnym trafem np. liczba łosi rośnie; saren i dzików też wciąż jest sporo; na tyle sporo, że KPN przeprowadza ich kontrolowany odstrzał). W KPN wyginęły chronione piskorze (skąd ta informacja? jeszcze w 2008 r. były), na ich miejsce w kałużach na podmokłych łąkach pojawiała się wysoce inwazyjna trawianka, będąca zagrożeniem dla wszystkich rodzimych gatunków ryb. Podobnych przykładów jest znacznie więcej. Chciałoby się w tym miejscu wykrzyczeć: „Ratujmy Puszczę” … przed dyrekcją KPN.
– Po czwarte: Brak możliwości ustawowej działalności Parku Narodowego. Jak podawał czerwcowy komunikat na stronie KPN dwa z głównych zadań, czyli turystyka i edukacja ekologiczna nie mogą być realizowane: „w związku z licznymi podtopieniami szlaków turystycznych”. Dyrekcja KPN po prostu strzeliła sobie w stopę, a sytuację (z połowy czerwca) tłumaczyła roztopami. Brak możliwości działalności edukacyjnej dyrekcja KPN szybko naprawiła budując mostki na ścieżkach edukacyjnych. Problem w tym, że za kilka lat zamiast pokazywać piękną przyrodę „Zielonych Płuc Warszawy”, będziemy oglądali śmierdzące bagna zalewane przez izabelińską oczyszczalnię ścieków. (zarzut jest wyjątkowo dziwaczny! zapraszam nad Biebrzę! tam pozamykanych szlaków z powodu podtopień oraz kładek i mostków jest co nie miara; nieodzownym elementem KPN-u są bagna i trudno mieć do parku pretensje, że faktycznie na jego terenie występują!).

Dyrekcja KPN, chce odtworzenia bagien w miejscach gdzie od setek lat mieszkali, w zgodzie z przyrodą, ludzie. (bagna zmeliorowano dopiero w XIX wieku; wcześniej, owszem, mieszkali tam ludzie, ale nie na bagnach, tylko obok nich).
Ludzie na dzisiejszym obszarze KPN i otuliny mieszkali zawsze. Nie byłoby ani Rzeczpospolitej Kampinoskiej, ani nie byłoby zabytków kultury znajdujących się na terenie KPN (no właśnie, czy któryś z nich znajduje się na bagnach?), gdyby nie mieszkańcy puszczańskich wiosek. Dzisiaj mieszkańcy KPN i otuliny traktowani są jak obcy, wysoce niepożądany gatunek.
W związku z powyższym, chcę poruszyć jeszcze jeden temat: brak możliwości zabudowy dla mieszkańców na terenie KPN. Wynika on z faktu, że dyrekcja KPN bezprawnie rozciągnęła zakres swoich kompetencji poza granice ochrony przyrody i naruszając nasze prawo do godnego życia ingeruje w prawo własności, które szanowali nawet komuniści w poprzedniej epoce (możliwość zakazu budowania w parku narodowym jest zgodna z polskim prawem; mam wrażenie, że wielu Polaków rozumie “prawo własności” jako przyzwolenie na robienie czegokolwiek na swojej działce, choćby budowy elektrowni atomowej). W ramach tzw. ”wykupu gruntów” oferuje właścicielom ochłapy, nie dające szansy na godne życie w nowym miejscu. Oferowane pieniądze mogą starczyć co najwyżej na ogrodzenie podwórka lub remont dachu (jeśli zgodzi się dyrekcja) (tu się akurat zgadzam, grunty wykupywane są przez Park po zdecydowanie za niskich cenach; ale to nie wina Parku; takie są przepisy; pretensje można mieć do Sejmu). Uważam, że gdy dyrekcja KPN wyeliminuje ludzi z granic puszczy, to w nieodwracalny sposób naruszy równowagę na terenie puszczy (syndrom susła na lotnisku w Świdniku).
Prawo pozwala tworzyć plany zagospodarowania zezwalające na zabudowę mieszkaniową na terenach parków narodowych  Niestety władze gmin ulegają bezprawnej presji dyrekcji KPN i wycofują z planów zagospodarowania te tereny. Dzieje się tak ze szkodą dla mieszkańców, ale i ze szkodą dla przyrody. (bo oczywiście postawienie willi z basenem bardzo pomaga kampinoskiej przyrodzie)
Podsumowując w przypadku KPN i otuliny KPN nie ma mowy o zrównoważonym rozwoju. Niszczona jest przyroda. Niszczony jest dobytek i zdrowie mieszkańców. Sprawcą wszystkiego jest dyrekcja KPN.
Uważam również, że zrównoważony rozwój, który wspomaga swoimi pieniędzmi Unia Europejska, nie może polegać na robieniu z Polski ekologicznego skansenu i ograniczania Polakom prawa do korzystania ze swej własności.
Uważam, że my mieszkańcy musimy doprowadzić do tego, aby ta czy inna dyrekcja KPN zajęła się swoimi ustawowymi obowiązkami, przede wszystkim ochroną przyrody. (Przypomnę, że ochrona przyrody oznacza brak ingerencji w przyrodę.) (no i znów niekonsekwencja! jak KPN nie czyści kanałów i nie tępi bobrów, czyli nie ingeruje w przyrodę, to też niszczy przyrodę). Nam zaś mieszkańcom pozwoliła na godne życie w kontakcie z przyrodą, którą kochamy.

Autor: Jerzy Królikowski

Dumny redaktor naczelny od 2010 roku. Miłośnik Puszczy od jeszcze dłuższego czasu. Po Kampinosie głównie biega i jeździ na rowerze

12 komentarzy do wiadomości “O sejmowym wystąpieniu słów kilka

  1. Podstawowe pytanie: czy ludzie muszą mieszkac wszędzie?Nawet na bagnach, w lasach i w parkach narodowych?Czy jakis 1 % kraju nie można całkowicie wyłączyc z gospodarki? Chyba są lepsze miejsca do życia niż pełne komarów i kleszczy mokradła.Trzeba byc szalonym, żeby się upierac przy tej lokalizacji.

  2. Chciałam zwrócić uwagę, że mówimy o ludziach, którzy mieszkają tu od wielu lat, nie o nowych willach z basenem, jak autor złośliwe mówi (nie widziałam dotąd na tych terenach aż tak wypasionych domów, choć oczywiście są różne). Zapraszam do odwiedzenia choćby mieszkańców Kaliszek, którym woda zalewa posesje i niszczy dobytek. Winne ulewy? Może po częsci tak, ale nie tylko, bo gdyby woda miała dokąd odpływać, to w chwilę po ulewach nie byłoby śladu. Co się zaś tyczy czyszczenia kanałów, to nie mozna tego zakwalifikować jako ingerencje w przyrodę! To jest ciek wodny, podlegający regulacji, który nawiasem mówiąc jeszcze nie tak dawno podlegał czyszczeniu. Ale skoro znalazł sie ktos, kto chce zarobić trochę na tzw "nicnierobieniu", to po co sobie zawracac głowę jakimś czyszczeniem? Kanały zatkane, bobry królują, bagienka sie tworzą, ludzie toną, a ktoś zarabia – eldorado. Nie dziwi mnie ostry ton wypowiedzi mieszkańcow, których dorobek życia znika pod wodą. Proszę spróbować postawić się na naszym miejscu.

  3. Poniżej zamieszczam odpowiedź Pana Artura Sacharuka odnośnie komentarza autora Bloga ( z powodu ograniczonej ilości dopuszczonych znaków, podzielę ją na części).
    pozdrawiam,
    Barbara Karp
    Przede wszystkim dziękuję, że udostępnił nam Pan łamy poczytnego bloga. Absolutnie nie uzurpujemy sobie prawa do nieomylności w ocenie sytuacji, którą opisaliśmy w wystąpieniu sejmowym, tym bardziej, że nie mamy dostępu do wszystkich niezbędnych informacji. Niemniej jednak jako mieszkańcy Puszczy i otuliny, od kilkudziesięciu lat tutaj żyjący widzimy niekorzystne zmiany zachodzące w Kampinoskim Parku Narodowym i otulinie.
    Myślę, że byłoby bardzo właściwe, gdybyśmy mogli potraktować pański blog jako miejsce wymiany poglądów na przedstawiony temat. Może razem znajdziemy rozwiązanie zgodne z duchem "zrównoważonego rozwoju". Pozwolę sobie, w miarę krótko, odnieść się do Pana komentarza, pozostając z pełnym szacunkiem dla Pana poglądów.
    Po pierwsze nie krytykujemy polityki Kampinoskiego Parku Narodowego wobec nas, mieszkańców – tylko politykę dyrekcji KPN względem Kampinoskiego Parku Narodowego. To co dotyczy nas, mieszkańców jest tylko jednym ze skutków całości działań dyrekcji KPN. My jesteśmy cząstką niszczonego przez dyrekcję KPN środowiska.
    Wystąpienie w Sejmie było emocjonalne, bo trudno jest spokojnie patrzeć na zniszczenia, które dokonywane są w KPN i otulinie. Też uważamy, że całokształtem spraw przez nas poruszonych powinien zająć się wymiar sprawiedliwości.
    Odnośnie funduszy unijnych; poprzez organizację REC mają być one użyte przy renaturyzacji (czyli odtworzeniu bagien). Protestowaliśmy zresztą przeciwko temu bezpośrednio do Komisji Europejskiej. W skrócie, ma być realizowany program, bez przeanalizowania skutków jego wprowadzenia (dla Puszczy i dla mieszkańców). Przy czym podstawowy problem tkwi w tym, że założono, że woda zatrzyma się w określonych granicach, bez uwzględniania wysokości terenu i poziomu lustra wód gruntowych. W razie potrzeby możemy udostępnić mapy obszarów przeznaczonych do zalania. Według nich znaczna część lasów i wiele wiosek z gminy Czosnów znalazłoby się pod wodą.
    Sprawa kolejna – oczywiście instytucja nazywa się Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej, co nie zmienia faktu, że program renaturyzacji nie został poddany jego ocenie.
    Następna sprawa: bobry zostały sztucznie wprowadzone na nasz teren. Nie było ich ponad 150 lat. Gdy były, miały naturalnych wrogów – wilki, które regulowały ich populację. Obecnie z uwagi na zagęszczenie, bobry podnoszą poziom wód w miejscach zawsze suchych i zalewają je, aby budować bezpieczne żeremia (to znaczy z wejściem pod wodą).
    Następna sprawa: ryby z Mokrych Łąk. Zalania łąk w 2011 roku i związane z tym gnicie roślin spowodowały, że na przykład w rzecze Łasicy (główny ciek KPN) wyginęły wszystkie ryby karpiowate, najbardziej odporne ze wszystkich gatunków na brak tlenu (proszę zajrzeć do dokumentacji Sanepid’u) To, że w Mokrych Łąkach są łapane karpie czy szczupaki nie znaczy, że są one zdrowe. Po zjedzeniu jednorazowo większej dawki fosforu nie umiera się.
    Według dostępnych nam informacji rozbudowa oczyszczalni nie była wspierana środkami unijnymi. Natomiast o jakości wody odprowadzanej do KPN najłatwiej jest się przekonać oglądając zmianę flory w Łasicy, Po zasileniu jej przez wody z oczyszczalni, zawierającymi nadmierne ilości związków azotu i fosforu – robi się podwodna puszcza amazońska.
    Jeśli chodzi o stary w drzewostanie, zapraszamy chociażby do leśnictwa Kaliszki, gdzie są miejsca, że z promila (wyliczonego przez Pana) robi się 80% na hektarze. Chętnie pokażemy też Panu wiele innych podobnych miejsc.
    Przykład Białowieży jest też chybiony. Drzewa w naszej Puszczy padły w wyniku działalności (lub zaniechań) dyrekcji KPN. Natomiast są wycinane z Obszaru Ochrony Ścisłej Kaliszki. Zdjęcie były pokazywane na Pana blogu.
    Natomiast jeśli chodzi o wycinkę na skalę przemysłową, też zapraszamy na wycieczkę (zdjęcia można zobaczyć na http://www.ekoforum.eu ).
    c.d.n.

  4. …c.d… odpowiedzi Pana Artura Sacharuka:
    Co do podtopień wywołanych niespotykanymi opadami latem 2011 roku, to prawda jest taka, że na przełomie czerwca i lipca 2007 roku opady były o ponad 50% większe, natomiast ich skutków nie było już widać po tygodniu – woda cofnęła się, bo dzięki regularnemu czyszczeniu Łasicy i kanału Ł9 poziom lustra wód gruntowych był niższy o ponad metr od obecnego i woda po prostu wsiąkła w grunt i spłynęła do Bzury. Natomiast opady z 2011 roku, w niektórych miejscach zatapiały Puszczę przez półtora roku, powodując wyschnięcie dziesiątek tysięcy drzew i zamianę Puszczy w bagna.
    Cofnięcie podstopień na przełomie maja i czerwca 2012 roku nastąpiło dzięki pracy kilkuset osób, głownie mieszkańców gminy Czosnów i Leoncin i strażaków OSP, przy oczyszczaniu rzeki Łasicy i kanału Ł9. I nie dotyczyło to tylko rozbiórki tam bobrowych. Dodam, że na rozbiórkę tam bobrowych wyraziła zgodę Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, potwierdzając tym samym naszą diagnozę źródła problemów!
    Następna sprawa: Łosie jak wiadomo, żyją na bagnach (potrafią nawet nurkować na 5 metrów szukając pożywienia), więc jest to chybiony argument. Saren jest jak na lekarstwo (mamy zdjęcia saren utopionych w bagnach), zajęcy prawie nie ma.
    Piskorzy po prostu nie ma. Wspomina Pan rok 2008, a problem nasilił się od 2011 roku. Piskorze występowały na terenach bagiennych w sąsiedztwie cieków wodnych. Gdy tereny te zostały zalane ponad metrową warstwą wody, chronione piskorze wyginęły. Tak jak mówiliśmy w kałużach na podmokłych łąkach pojawiła się natomiast wysoce inwazyjna trawianka, żywiąca się ikrą rodzimych gatunków ryb, grożąc ich całkowitemu wyginięciu. (Mamy w tej sprawie zdjęcia i zeznania świadków.)
    Kolejna sprawa mostki. Odsyłam Pana do komunikatu czerwcowego dyrekcji KPN – nie mogli prowadzić statutowej działalności – edukacji, z powodu „podtopień ścieżek ekologicznych spowodowanych roztopami” (w czerwcu!). Argument z Biebrzą – chybiony. Mówimy o Puszczy Kampinoskiej, „Zielonych Płucach” Warszawy, a nie o bagnach biebrzańskich, chyba że chce Pan, żeby krajobraz wokół Warszawy, był jak nad Biebrzą?! (też ładnie!).
    Nie jest też prawdą, że ludzie budują się na bagnach. Jest to po prostu bzdura. Ludzie budują się od kilkudziesięciu lat w suchych miejscach, na średnio zagęszczonych piaskach (takie są ekspertyzy geologiczne). To podnoszenie poziomu lustra wód gruntowych przez dyrekcję KPN spowodowało, że posesje znalazły się pod wodą!
    Co do prawa własności i cen wykupu. To komunistyczne władze PRL arbitralnie, bez konsultacji z mieszkańcami wyznaczyły granice parku narodowego. Granice te mówią o granicach szczególnej ochrony przyrody a nie prawie własności, które nie jest szanowane zgodnie z Konstytucją. O cenach ziemi natomiast nie decyduje Sejm, tylko wyceny rzeczoznawców, które są niskie, bo na ziemi nie ma możliwości zabudowy. Błędne koło. Są to kpiny w żywe oczy z mieszkańców i z ich prawa do własności.
    Tekstu „willi z basenem” nie rozumiem. Nie znam nikogo, kto miałby willę z basenem w okolicach KPN. Chcemy mieszkać przyzwoicie, w kontakcie z przyrodą, a nie zalewani przez dyrekcję KPN z powodu programu renaturyzacji bagien.(Być może program ten jest przykrywką dla niezgodnej z prawem działalności oczyszczalni Mokre Łąki?)

  5. i juz ostatnia część odpowiedzi Pana Artura Sacharuka:
    Następny tekst: „tępienie bobrów”. Kolejne nieporozumienie – rozbiórka tam bobrowych na rzece Łasica i kanale Ł9, nie ma nic wspólnego z „tępieniem bobrów”, trudno mi się nawet domyślać o co Panu chodzi? Utrzymywanie cieków melioracyjnych w parametrach projektowych nakazuje KPN-owi tzw. prawo wodne. Przepustowość rzek i kanałów można zapewnić pomimo tam bobrowych, ekologicznymi metodami, trzeba tylko chcieć. Można też na przykład „odsunąć” pożywienie i budulec na około 20 metrów i nie będzie problemu tam. Tak jak napisałem wcześniej, bobrów nie było na terenie Puszczy 150 lat. Introdukowano je na początku lat 80-tych ubiegłego wieku (3 sztuki w okolicach Zaborowa – dzisiaj są ich setki).
    Problem tkwi w tym, ze dyrekcja KPN poprzez swoje działania (i zaniechania) doprowadziła do sytuacji, ze nie ma możliwości odprowadzenia wody z terenu Puszczy gdy jest taka potrzeba (chociażby nawalne deszcze) co powoduje umieranie lasu. Gdyby wykonywała swoje prawem nakazane obowiązki, i nie realizowała projektów bez przeanalizowania ich skutków, to była by w stanie zachować substancję leśną, jak i bagna, jednocześnie nie podtapiając mieszkańców.
    Jest pole do kompromisu. Wynosi ono ponad 1metr poziomu lustra wód gruntowych.
    z poważaniem,
    Artur Sacharuk

  6. pozwolę sobie zamieścić jeszcze najświeższe komentarze Pana Artura Sacharuka, jako kontynuację dyskusji (oraz kolejne argumenty):
    Tytułem aneksu do komentarza z przed kilku dni, z uwagi że docierają do mnie głosy świadczące o niezrozumieniu wpływu lustra wód gruntowych na stan Puszczy przedstawię kilka zdjęć.
    Pierwsze, zrobione zostało w Kaliszkach w sierpniu 2011 roku.
    Być może dyrekcji KPN faktycznie chodzi o zapobieganie pożarom?
    Zdjęcie użytkownika Artur Sacharuk

  7. Niestety, nie da się zamieścić zdjęć… szkoda. Ale widok przedstawia zalana puszczę, tablica z napisem "obszary zagrożone pożarem" – teren całkowicie zalany (zdjęcie sprzed dwóch lat), natomiast poniżej ten sam teren dzisiaj – niemal pustynia.
    Słuszny komentarz autora: "Z pewnością lekarstwo okazało się gorsze od ewentualnej choroby".
    Moj komentarz:
    Widać, nie tędy droga… dlaczego? byc może dlatego, że autor programu rewitalizacji puszczy nie ma pojęcia gdzie pojawi się tak "pożądana" woda, która przy okazji zaleje domostwa, a gdzie jej zabraknie.

  8. Szanowny Panie Jerzy,
    Chciałbym w odnieść się ogólnie do Pana argumentacji. Jako samorządowiec z tych terenów, jako potomek moich dziadków i pradziadków, którzy wychowali się w Puszczy, historyk Puszczy Kampinoskiej oraz prywatnie miłośnik Puszczy pragnę przytoczyć kilka faktów. Po pierwsze już pod koniec XVIII wieku bagna puszczy były kolonizowane, budowano miejscowości na tzw. grądach, wyniosłości pośród bagien/jak Górki, Budy, Zamość, Stara Dąbrowa, Nowa Dąbrowa/oraz sprowadzano osadników głównie Niemców, aby osuszyli bagna/nieistniejący Karolinów, Władysławów/. Ludzie nieodwracalnie zmienili krajobraz, ale nie przyrodę. Otwarte tereny, łąki powstałe w wyniku działalności człowieka stworzyły środowisko dla wielu rzadkich gatunków ptaków wodno-łąkowych/rycyki, kuliki, cietrzewie, przepiórki, bekasy, chruściele i inne/. Pan bogactwo parku upatruje w nadmiernej populacji dzika, sarny/nie rodzime zwierzę przybyłe na tereny Polski dzięki działalności człowieka w XVI wieku/ zające/jak sarny/ i łosie…Przez błędną i nieumiejętną wieloletnią politykę wysiedleńczą Parku giną lub bezpowrotnie wyginęło już kilkanaście gatunków cennych ptaków. Dawne łąki zarosły wierzbą i brzozą, która na ironię wysusza tereny podmokłe i torfy w okresie niedoboru czyli latem. Tereny te są pustynią awifaunistyczną! A co z mnogością ongiś gatunków flory jak storczyki na przykład? giną lub wyginęły w wielu miejscach, co obserwuje na przestrzeni ostatnich moich obserwacji z 10 tylko lat. Mało tego park płaci i stara się pozyskiwać pieniądze na co dwuletnie wykaszanie łąk by nie zarosły/zorientowali się dopiero pod koniec lat 90-tych/. To po co było wysiedlać ludzi zresztą w podstępny sposób z tych terenów???Metody ,jakie stosowano były wręcz obrzydliwe. Do dziś stosuje się techniki psychologiczne rodem z Polski stalinowskiej. Utrudnia się w każdy możliwy sposób życie mieszkańcom. Męczy się ich psychicznie i pozbawia szansy na przyszłość. Próbuje się blokować nawet prozaiczne działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom/jak poszerzenie w pasie drogowym poboczy wąskiej drogi powiatowej Górki-Stara Dąbrowa/.Nie prowadzi się żadnego dialogu z mieszkańcami traktując tych ludzi jako "ciemny lud". Ogranicza się prawo własności, blokuje studium zagospodarowania przestrzennego, co przekłada się na to, że tereny przeznaczone są albo pod zalesienie albo wyłącznie jako działki rolne bez negocjacji z wydzieleniem pasu do zabudowy chociażby dla tzw"tubylców". Ludzie nie mogą żyć z rolnictwa, nie ma dostępu do czystej wody/woda potwornej jakości/, prawa własności, fatalny stan infrastruktury. Sprzedać i wynieść się z ojcowizny też nie mogą, bo za te grosze co proponuje Park nikt nic nigdzie nie kupi. Dlatego Park się cieszy, że tacy mieszkańcy sprzedać pod budowę nie mogą, sami nic z tym nie mogą zrobić a więc pośmiertnie i tak przejdzie to w łapki parkowych. Oczywiście można zasłaniać się prawem, lecz zajadłość i traktowanie bez szacunku tych ludzi, czego byłem świadkiem jest wręcz obrzydliwa. Po II Wojnie władze komunistyczne prześladowały mieszkańców i mszczono się za pomoc Akowcom i tzw "Leśnym". Może dlatego dawni "wojskowi" wysokiego szczebla dlatego tak chętnie polują w tych lasach tym razem na zwierzynę płową. Chciałbym zakończyć pewnym faktem sprzed lat, a mianowicie wpływowi nagłego podniesienia się wód na terenie parku…..

  9. ciąg dalszy…..W 1997 roku, w lipcu nastąpiły obfite opady. W Łasicy stan lustra był bardzo wysoki, na czas nie otworzono dwóch jazzów co doprowadziło do zalania rez. Żurawiowe/granica Czosnowa i Leoncina/,100 hektarów 80 letniego pięknego lasu olchowego, takiego jakim władze parku zawsze się chwalą. Las umarł, usechł, dzisiaj to pozbawiona drzew pustynia, odrodzi się na nowo za co najmniej 70lat.Park udawał i wysyłał raporty, że nie wie co się stało, biolodzy i leśnicy tego nie wiedzieli? Wiedzieli, że doprowadzili do katastrofy ekologicznej. Obecnie mamy do czynienia z podobną sytuacją chociażby na granicy rez. Krzywa Góra a łąk Bielin w dolinie Łasicy gdzie na pasie 2,5 kilometra, 200 metrów od brzegu obumarł las olchowy 70 letni, bardzo cenny. W ostatnich latach rzeczywiście doszło do przesuszenia terenów puszczy, rozpoczął się proces zmian roślinności i drzewostanie, o czym alarmowali naukowcy parku, którzy twierdzili, że nie jest możliwe przywrócenie dawnych stosunków wodnych sprzed np. 200 lat bez poważnych zmian środowiskowych, mieli rację i efekty tego widać gołym okiem. Blokowanie rozbierania tam, blokowanie otwierania jazzów i udrażniania kanałów w 2011 roku doprowadziło do katastrofy ekologicznej na niespotykaną skalę. Jak wiemy Łasica nie należy do najczystszych, spływają do niej nawozy, nieszczelne szamba, chemia, co nasiliło się podczas wysokiego stanu w 2011 roku. Stąd dane o wyginięciu piskorza nie są wcale bajką. Oświadczenie Artura Sacharuka to nie były pomówienia lub przepełnione agresją przemówienie, lecz raczej głos rozpaczy i bezsilności mieszkańców wobec prowadzenia pewnej polityki stosowanej od pół wieku.

  10. a może by tak Twoje miejsce do życia "wyłączyć"? a nie moje, na którym urodzili się moi pradziadowie, przetrwali zabory, wojnę, represje religijne w PRLu, a mimo to nie wynieśli się stąd. tu się urodziłem i tu chcę mieszkać. nie wypędził nas Niemiec, nie wypędził Rusek, nie wypędzą też rodacy! nic Ci do czyjejś własności. nie masz prawa jej tknąć palcem.

  11. Zgadzam sie z Pana wypowiedzią.Pana obserwacje potwierdziły moje spostrzezenia poczynione na przestrzeni lat. Od dawna podejrzewałam, ze z ta ochrona przyrody w Puszczy Kampinoskiej jest cos nie tak. Ciekawe kiedy w KPN i wyzej dojda do takich wniosków.
    Być moze za kilkanascie lat, tak jak za naszych pradziadów będa poszukiwani ludzie potrafiący i chcący osuszyc bagna, wykarczowac lasy i skłonni osiaść na tych terenach.
    Wybawia tym samym KPN od róznych kłopotliwych czynnosci np.koszenie łąk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *