Leśnicy znaleźli nową broń na śmieciarzy: w dziuplach, budkach lęgowych, w krzakach ukrywają kamery, które nagrywają sprawcę
Jeden z mieszkańców gminy Celestynów pewnego kwietniowego wieczoru przyjechał do lasu i wyrzucił stary telewizor. Nie wiedział, że obserwuje go kamera. Bardzo się zdziwił, gdy pod jego dom podjechali strażnicy leśni. Wlepili mu mandat 500 zł i kazali zabrać z lasu telewizor.
W nadleśnictwie Supraśl w Puszczy Knyszyńskiej już pierwszego dnia kamera “złapała” dwie osoby wyrzucające śmieci. Można je było na nagraniu bez problemu rozpoznać.
Niewielkie, przenośne kamery leśnicy ukrywają w dziuplach, koronach drzew, krzakach, budkach lęgowych. Urządzenia wyposażone w czujniki ruchu zaczynają rejestrować obraz, gdy w ich zasięgu zjawi się człowiek albo zwierzę. Strażnicy leśni otrzymują SMS, że kamera się włączyła. Obraz z niej mogą oglądać na ekranie komputera albo w telefonie komórkowym.
Anna Malinowska, rzecznik Lasów Państwowych: – Do tej pory leśnicy mieli problem, by złapać sprawcę zaśmiecania, trzeba by przecież za każdym drzewem człowieka postawić. Teraz w identyfikacji pomagają kamery.
Śmieci w polskich lasach to plaga. – W zeszłym roku wydaliśmy na sprzątanie ponad milion złotych, w tym roku tak samo. Wszystkie śmieci, które zebraliśmy, zmieściłyby się w pociągu o długości 5 km – opowiada Dorota Szpojda, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie, która zarządza ponad 350 tys. ha lasów leżących na terenach woj. mazowieckiego i lubelskiego (to ulubione miejsca wypoczynku mieszkańców stolicy). – Te pieniądze moglibyśmy przecież przeznaczyć na infrastrukturę turystyczną, budowę wiat, ścieżek rowerowych – zaznacza rzecznik.
Śmiecenie to też duży problem ekologiczny. – Proszę sobie wyobrazić, że jedna mała bateria od zegarka może zanieczyścić 400 litrów wody! A takich baterii trafia do lasu tysiące, podobnie jak innych niebezpiecznych odpadów. Zwierzęta mogą zaplątać się w sprężynach łóżka, w śmieciach znajdują resztki pożywienia, a przy okazji połykają torebki foliowe, które je zabijają – opowiada Szpojda.
Na terenie warszawskiej RDLP leśnicy zainstalowali już kilkadziesiąt kamer, a mieszkańców ostrzegają tabliczki, że las jest monitorowany. Leśny monitoring rejestruje zresztą nie tylko śmieciarzy, ale i złodziei drewna czy samochodów, którzy w lesie rozkręcają auta.
Kamer w polskich lasach ma przybywać. – Sprawdzają się, więc nadleśnictwa chętnie je kupują – mówi Anna Malinowska. – Ale spokojnie, nie zawisną na każdym drzewie, w Polsce mamy przecież ponad 9 mln ha lasów. Kamery montujemy w miejscach, gdzie zwykle powstają dzikie wysypiska.
W 2010 r. w lasach zebrano ponad 115 tys. m sześc. śmieci. Na walkę z tym problemem Lasy Państwowe wydają co roku ok. 20 mln zł.